Mecz ze Szkocją waży dużo więcej niż tylko trzecie miejsce w Lidze Narodów. Michał Probierz i jego piłkarze sami doprowadzili do momentu, w którym margines błędu się wyczerpał.
– Te eliminacje, przerżnięte w katastrofalny sposób, idealnie oddają to, czym dziś jest reprezentacja Polski. To zespół przykry, niepoukładany, słaby. Smutny. Bezjajeczny. Szkoda poszczególnych, świeżych jednostek dopiero wchodzących do tej drużyny, bo one dostają niejako rykoszetem. Są częścią marazmu, biedy i nędzy, wszystkiego, co magicznie owładnęło tę kadrę i od dawna nie chce puścić.
Más texto debajo del vídeo.
Minął dokładnie rok, odkąd pisałem te słowa na gorąco po słabiutkim meczu z Czechami na Narodowym. 18 listopada 2023 r. reprezentacja Polski w fatalnym stylu zakończyła dramatyczne eliminacje do mistrzostw Europy. Na te ostatecznie pojechała, natomiast jeśli dziś, w poniedziałkowy wieczór, przegrałaby ze Szkocją, nastroje mogą być podobne jak 12 miesięcy temu. Mimo że teraz z epitetów użytych przed rokiem pasuje “niepoukładany”. I pewnie “słaby”, choć to pojęcie względne.
Czy kadra w minionym roku zrobiła postęp? Oczywiście, tyle że startowała niemal z dna. Niemniej, szkoda byłoby zaprzepaścić pozytywy, które ostatnimi czasy udało się zapisać w biało-czerwonym notesie. A to, co dzieje się na obecnym zgrupowaniu, niebezpiecznie prowadzi do zderzenia z górą lodową:
- seria kontuzji, w tym kapitana i najlepszego obrońcy,
- wysoka porażka (bagaż pięciu goli boli zawsze, nawet z topowym rywalem),
- kompromitacja organizacyjna (brak zgłoszenia Świderskiego na Portugalię),
- zamieszanie ze spodenkami Bułki (zamiast zamknąć ten błahy temat, wymyślono jego udział w konferencji),
- “afera zdjęciowa” z Zielińskim i Zalewskim (kuriozalnie rozdmuchana),
- nerwowe konferencje prasowe,
- mecz, w którym do uniknięcia spadku wystarczy remis.
[–> [–>
Musicie przyznać, że w tych okolicznościach klęska w decydującym meczu nie byłaby irracjonalna. Można rzucić, że “tylko tego brakuje” – pożar wokół reprezentacji wybuchłby na dobre. A Szkoci, choć mają swoje ograniczenia, wyjdą na Narodowy na pełnej. Napędzeni remisem z Portugalią i ograniem Chorwacji. Grający nie tylko o wyprzedzenie Polski, ale – co nadal jest możliwe – Chorwacji. Bijący się o drugi koszyk w eliminacjach MŚ 2026. Żądni rewanżu za porażkę u siebie, gdy głupi faul w polu karnym last minute pozbawił ich punktu. Tu nie będzie miękkiej gry.
Polacy grają jednak o więcej niż trzecie miejsce w grupie Ligi Narodów. Ten mecz jest znacznie cięższy gatunkowo i nie chodzi nam o posadę Michała Probierza, bo naiwnością byłoby myślenie, że Cezary Kulesza go jej pozbawi. Nie sądzę zresztą, że wiele by to zmieniło, ponadto nadrzędnym celem tego projektu są eliminacje do mundialu. Nie Liga Narodów, nawet jeśli taśmowo tracimy w niej bramki, a obrona zwykle wygląda jak przypadkowi goście zwołani do gry na osiedlowym orliku. Kolejna zmiana selekcjonera dla samej zmiany nie miałaby sensu, nawet jeśli do obecnego można – trzeba! – mieć mnóstwo uwag za to, jakie podejmuje decyzje i w jakim kierunku buduje ten zespół.
Wracając jednak do ciężaru gatunkowego rywalizacji ze Szkocją – to w sumie prosta sprawa. Zwycięstwo generalnie zmaże plamy ostatnich dni i znów przestawi wajchę w bardziej optymistyczną stronę. Nie oszukujmy się, pamięć w piłce jest krótka. Zaraz będą cztery miesiące przerwy od reprezentacji, którą dawkowano ostatnio wyjątkowo intensywnie. Nowy rok, nowa rzeczywistość, start kwalifikacji do MŚ. Przypomnijcie sobie, jak krótką drogę przeszliśmy w czerwcu od “do niczego się nie nadajemy, na EURO zbierzemy oklep i auf Wiedersehen” do euforii przed Austrią, a potem irytacji, że nie udało się w Niemczech osiągnąć więcej. Jestem więc gotów sobie wyobrazić, że po pozytywnym wyniku ze Szkocją ostatnie nerwy, błędy i wszystko, co negatywne, zaraz poszłoby do kosza.
Tyle że najpierw ten wynik trzeba osiągnąć. Biało-czerwoni mieli za kadencji Probierza przebłyski jakościowej gry. Momenty na EURO. Momenty w Glasgow. Momenty z Chorwacją. Zaskakująco dobre 45 minut w Porto, zanim posypali się jak domek z kart. Oni potrafią pograć, zaimponować, dać nadzieję. Zwykle do pierwszego, czasem drugiego “gonga”. To za mało. Czas rozegrać w pełni przekonujący mecz, co nie będzie łatwe zważywszy i na rozpędzonego przeciwnika, i braki kadrowe. Selekcjoner może się irytować na kontuzje. Jasne, że z Lewandowskim, Bednarkiem, Bereszyńskim i Romanczukiem łatwiej byłoby o korzystny wynik na Narodowym. Ale reprezentacja Polski jest dziś w takim miejscu, że wymówki musi odsunąć na bok. Bo przy wpadce ze Szkocją nikogo nie będzie to obchodziło. Michał Probierz i jego piłkarze sami doprowadzili do momentu, w którym margines błędu się wyczerpał.